niedziela, 14 grudnia 2014

Wąsik, wąsik, ach ten wąsik! Mój ulubiony, skuteczny sposób depilacji.

Witajcie!
Chciałabym podzielić się z Wami dla mnie nową metodą depilacji wąsika. W zasadzie to taka metoda nowa-stara, bo to nic innego jak depilacja woskiem. 
Różnica tkwi w tym, że jest to wosk w tabletkach.

Dorzuciłam do koszyka w Allegro kupując zestaw do depilacji - podgrzewacz z woskiem z rolką i paskami. 

Żółta - miodowa, różowa - różana (choć różami nie pachnie ;) )



Koszt takiej jednej tabletki 20g to niecałe 2 zł (ja kupiłam za 1,69 zł) 
W przypadku gdy ma nam służyć wyłącznie do depilacji wąsika, starczy na bardzo długo. To co widzicie w słoiczku, to ten odłamany fragment tabletki, po 4 użyciach. Trochę wosku zmarnowałam na początku, w nieudolnej kąpieli wodnej. Kupując tabletkę wosku dostałam gratis szpatułkę do jego nakładania. 
Może również służyć do bikini i pach (nie próbowałam).

Jak to działa? 
Wosk umieszczamy w jakimś pojemniczku - może być słoiczek, kubeczek po jogurcie, puszka po napoju przecięta (ale łatwo się skaleczyć). Pojemniczek wkładamy do kąpieli wodnej - do rondelka z wodą, doprowadzamy do wrzenia. 
Możemy też roztopić w mikrofali - próbowałam, u mnie trwałoby to bardzo długo, wolę kąpiel wodną. 



Gdy się rozpuści, nakładamy na skórę (dobrze uprzednio sprawdzić na ręce, by nie poparzyć twarzy!). Czytałam o różnych teoriach, ja nakładam tradycyjnie z włosem, zrywam pod włos. Nakładamy oczywiście z marginesem, by było za co chwycić. Zrywamy gdy zastygnie, co trwa zaledwie chwilkę. 



I efekty na wosku




Ot, cała filozofia. 
Skórę oczyszczam zwykłą oliwką, która ładnie usuwa resztki wosku. 
Skuteczność 100%, mało bolesne, bez podrażnień, jakie miałam przy wosku w paskach. Ja pozostanę przy tej metodzie na dłużej. 

Pozostaje polecić gorąco :) 


poniedziałek, 1 grudnia 2014

Olejujemy paznokcie - czas START!

Ojj matka natura pięknymi paznokciami to mnie niestety nie obdarzyła. 
Sama też im nie pomagałam, obgryzając je przez naście lat. Teraz już z obgryzaniem się uporałam, ale paznokcie są kruche, łamliwe, mają nieregularne kształty. Płytka paznokcia jest krótka. 

Wypróbowałam już w swoim życiu MULTUM odżywek. Tańsze, droższe, w ramach eksperymentów i te pewniaki. Dla mnie pewniakami się nie okazały. 

Problem też tkwi w tym, że mając krótką płytkę paznokcia wiecznie coś pod nią włazi, a naturalnym odruchem jest dłubanie i gmyranie pod paznokciem. Więc niniejszym za pierwszy cel stawiam sobie zostawienie paznokci w spokoju! 

A po drugie, zaczynam olejowanie, którym zajawiłam się dzięki wątkowi na Wizażu. Kto jeszcze nie słyszał może poczytać: 

cz. 1 http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=687679
cz. 2 http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=768465 

Dziewczyny osiągają genialne efekty. Może i mnie się uda? 

Czym będę olejować? 






1) olejek do masażu Alterra - migdał i papaja (dostępny tylko w Rossmannie - cena ok. 17 zł)


2) Olejek dla kobiet ciężarnych Babydream fur Mama (Rossmann, 13 zł)



3) Gal, odżywka keratynowa w kapsułkach twist off (apteka, ok. 9 zł)



Wszystkie mają bardzo dobre składy!


Powyższe pomieszałam w proporcjach przypadkowych (2 kapsułki Gal, pół na pół Babydream i Alterra) i wlałam do buteleczki z pipetką, po odżywce Pierre Rene. 



Planuję olejować pomalowane paznokcie (odżywką bądź lakierem bezbarwnym), gdyż moje paznokcie potrzebują dodatkowej ochrony mechanicznej. Olejować będę zarówno pod płytkę paznokieć, z nadzieją na pojawienie się przyrostu oraz  macierz, na czym mam nadzieję zyskają również skórki. 

Mam nadzieję, że za parę tygodni/miesięcy będę miała się czym pochwalić. Tymczasem skromnie, ze wstydem, na końcu notki moje niechlubne kikuty ;-) 




może ktoś chce dołączyć do olejowania ze mną od dziś? 
Zapraszam :)

niedziela, 30 listopada 2014

Golden Rose - Velvet Matte Lipstic nr 27 - zagadkowy matowy nudziak

Chyba dorosłam ;-)
Dojrzałam do szminek. Zaczęły gościć w mojej kosmetyczce i na ustach, w delikatniejszych i odważniejszych kolorach. 

Pewnego pięknego dnia zapragnęłam posiadać szminki matowe. Po długich namysłach zamówiłam więc na Allegro 3 matowe szminki firmy Golden Rose - odcienie 12, 24 i 27. 
Dziś recenzja tego ostatniego. 




Kolor tej szminki jest trudny do uchwycenia, na stronie GR prezentuje się tak:


Mnie z kolei udało się go uchwycić tak: 



Pomadka na ustach wypada w nieco innym odcieniu niż w sztyfcie. Zobaczcie same efekt na ustach:



Polubiłyśmy się :-) 
Daje efekt delikatnego matu. 
Długo trzyma się na ustach, przetrzymuje nieźle jedzenie i picie. 
Co fajne, nie czuć jej na ustach właśnie przez efekt matu. 
Łatwo się nakłada, ma fajną konsystencję. 
Kolor jest takim niezobowiązującym codzienniakiem.

Z minusów, podkreśla suche skórki na ustach, muszą więc one być w idealnym stanie. Moje usta uleczyłam Blistexem więc nie mam tego problemu. 

To moja pierwsza styczność z matową pomadką i z chęcią wypróbuję inne, a za jakiś czas recenzja pozostałych dwóch kolorków :)



Biorę udział w rozdaniu na blogu Whitechocolateflower - link do rozdania poniżej, przeniesiecie się do niego również klikając w banner po prawej stronie. Do wygrania atrakcyjne nagrody, sobie i Wam życzę powodzenia :-)
http://whitechocolateflower.blogspot.com/2014/11/zapraszam-na-rozdanie-z-okazji-100.html

środa, 26 listopada 2014

Blistex Medplus - sztyft do ust - MY LOVE!

Lubię takie niepozorne cuda :)

Zaczęło się od tego, że wyszła mi opryszczka, a ze względu na ciążę mam ograniczone możliwości walki z wirusami. Poprosiłam więc Męża o zakup Blistex Intensive Lip Relief Cream. Tam na opakowaniu napisane jest, że sprawdza się przy opryszczce. Wspomnianego w Rossmannie nie było, a pani wcisnęła Mężowi Blistex Medplus. 





Przyniósł do domu i jeszcze zgarnął burę, bo kto to widział takie gówienko za 11 zł kupić, na dodatek nie na opryszczkę!



Zaczęłam jednak używać. Jak się okazało, tamten w tubce nie zawiera niczego, co faktycznie skutecznie pomagałoby w walce z opryszczką, a czego niemiałby sztyft. Parę dni wcześniej (jeszcze przed opryszczką) kupiłam matowe szminki, a te uwydatniają każdą niedoskonałość ust, suche skórki stają się zaraz widoczne. Nawilżałam inną pomadką, ale tamta kiepsko dawała sobie radę. 




W sztyfcie Blistex zakochałam się. Już po 2 dniach używania problem suchych ust zniknął. Sztyft zawiera mentol, który przyjemnie chłodzi usta (nie każdemu musi to odpowiadać), ma słodkawy smak, mentolowy zapach, przyjemną konsystencję - sztyft jest twardy, ale tłusty. Nakłada się bez problemowo. Na ustach trzyma się nawet parę godzin! Regeneruje, odżywia i ładnie wygląda na ustach solo. 






A w tajemnicy przyznam Wam się, że... uzależniłam się od niego :-) Lubię go czuć na ustach, uwielbiam efekt chłodzenia. Więc chwała Ci Mężu za jego zakup i chwała Ci Pani z Rossmanna za umiejętność wciskania towaru niechcianego zagubionemu mężczyźnie ;)

środa, 19 listopada 2014

Dezodorant w sprayu Christina Aguilera - By Night - warto?

Gdyby nie fakt, że dostałam kiedyś wodę toaletową wraz z dezodorantem w sprayu, pewnie nigdy nie znalazłby się w mojej kosmetyczce. Perfumy dawno się już skończyły, do dezodorantów perfumowanych w sprayu nie jestem do końca przekonana, dlatego gościł u mnie dłużej. 


Chodzi o ten dezodorant. Nie dodaję swojego zdjęcia, bo niewiele więcej mogłoby Wam pokazać.



Co możemy o samym zapachu przeczytać?

Nuty zapachowe

Nuty głowy: mandarynka, frezja, migdały, czerwone jabłko, rabarbar, ananas.
Nuty serca: lilia, heliotrop, kwiat brzoskwinie.
Baza: ambra, wanilia, mech dębowy, drewno sandałowe.

Opis

Christina Aguilera by Night Deodorant - damski dezodorant o zapachu Christina Aguilera by Night.
Popularna piosenkarka Christina Aguilera wydała nowy zapach stworzony do noszenia na wieczorne spotkania. Christina Aguilera by Night uwodzi swoim kwiatowo-owocowym aromatem. Aguilera podkreśla, że wypuściła go z myślą o kobietach takich jak ona- olśniewających i pewnych siebie.

Nie jestem specjalistką od zapachów, ale wyraźnie można wyczuć w nim nutkę owocową, w połączeniu z kwiatami i czymś cięższym. Zapach określiłabym więc jako owocowo-ciężki. Ta ciężkość zdecydowanie na plus - nie jest duszący, przeszkadzający. Dzięki temu jest seksowny, przyciągający, intrygujący. Wyraźnie czuć w nim także wanilię, która ociepla i otula. Sama nazwa wskazuje na fakt, że jest to zapach na wieczór. Czy koniecznie? Powiedziałabym, że nie. Nada się świetnie i na dzień i na wieczór. Poleciłabym go na wieczór osobom, które nie lubią typowo ciężkich piżmowych, sandałowych zapachów, to taki kompromis - przydymiony świeżak. 


Co mogę rzec o samym dezodorancie?
Ceneo wskazuje, że można go kupić za 52 zł - 150 ml 

Dla mnie to za dużo jak na dezodorant, jednak muszę przyznać, że jego trwałość jest naprawdę zadowalająca. Długo utrzymuje się nie tylko na ubraniach, ale też na skórze. Stanowi świetne dopełnienie i wzmocnienie zapachu naszych ulubionych perfum. Pewnie solo nie kupiłabym tego dezodorantu, ale jeśli trafiłaby się fajna okazja zakupu go w zestawie z perfumami - bardzo chętnie! 

poniedziałek, 17 listopada 2014

ISANA plastry z woskiem do depilacji ciała na zimno - i tak... i nie... Moja ocena!

Ileż my kobiety musimy się nacierpieć i nagimnastykować, żeby pięknie wyglądać.
Depilacja... ja osobiście zazdroszczę facetom, że oni MOGĄ, nie MUSZĄ. No ale jestem kobietą i ciągle poszukuję idealnej metody pozbycia się włosków z nóg, pach i okolic bikini. Do tego dochodzi wąsik, ale to inna działka już :-)

Dziś recenzja plastrów do depilacji na zimno rossmannowskiej marki ISANA.


Decydując się na zakup otrzymujemy 20 plastrów i 4 chusteczki. Wybaczcie moje sfatygowane opakowanie, wylała mi się na nie jakaś oliwka. 



Co pisze producent?

Od siebie dodam, że nagrzewanie plastrów można sobie ułatwić i przy
spieszyć przy użyciu ciepłego powietrza suszarki. 

Po rozdzieleniu plaster wygląda tak: 


Ogólna zasada stosowania to tak jak pisze producent - rozgrzać - rozdzielić - przyłożyć (zgodnie z kierunkiem wzrostu włosów!) - oderwać (przeciwnie do wzrostu włosków, blisko skóry - ręka ma "iść" przy plastrze, a nie pionowo - próbowałam pokazać to na zdjęciu) 



No i efekty i moja ocena... 
Poniżej dodaję zdjęcie zużytego plastra - może niezbyt estetycznie, ale możecie zobaczyć, że naprawdę coś jest w stanie wyrwać. 



Jak widzicie, efekt jest, ale sprawa nie jest tak prosta. Plastrami depilowałam nogi. Poprzednio depilowane były one depilatorem, więc włoski, które odrastały były cieńsze i słabsze. Na dodatek plastry i tak nie poradziły sobie z wyrwaniem wszystkich włosków. Gdy dziś próbowałam po raz kolejny zastosować je na pachy i bikini spotkało mnie duże rozczarowanie. Z bikini pozbyłam się 5 (słownie: pięciu :D ) włosków. Pachy ciut lepiej, ale bez żadnej rewelacji. 
Wypróbowanie tych plastrów polecałabym więc osobom o cieńszych i jaśniejszych włoskach. Moje są twarde i  sztywne więc plastry sobie nie radzą. 

Dołączone chusteczki są dobrze natłuszczone. Zmywają pozostałości wosku, nie zostawiając nóg ociekających olejem ;-) Mogłoby ich być jednak więcej, jeśli ktoś używa do depilacji pach chociażby. 
Zwykła oliwka Bambino także dobrze zmywa, więc i ten "problem" da się ominąć.


Stosunek ceny do ilości bardzo przyjemny - opakowanie kosztuje ok.14 zł
Stosunek ceny do jakości natomiast (uwzględniając także ilość) myślę, że jest adekwatny. 
Ja zużywam i więcej nie kupię. Pokusiłam się na zakup zestawu do depilacji - podgrzewacz, wosk i paski flizelinowe. Może przy ich użyciu będzie lepiej? 


Czy polecam? i tak i nie. Trzeba sprawdzić na własnej skórze czy będą Wam pasować. Jeśli jednak macie typ włosków taki jak ja, to radzę sobie od razu odpuścić.

sobota, 15 listopada 2014

Babydream fur Mama - Pflegelotion (Emulsja dla kobiet w ciąży) - o właściwościach balsamu ciążowo i nieciążowo :-)

Zastanawiałam się, czy umieszczać ocenę tego balsamu na blogu. Właściwie to był ostatni dzwonek dla niego, bo w opakowaniu została dosłownie odrobinka (wydobyta po rozcięciu opakowania). Balsam jest wielu osobom zapewne dobrze znany, jednak postanawiam wtrącić swoje trzy grosze. Jedyna okazja, gdyż więcej się na niego nie skuszę. 

U mnie jeszcze w starej szacie graficznej, w już zdezelowanym opakowaniu ;-)






Aktualnie wygląda tak: 



Zakupiłam go kiedyś właściwie przez przypadek. Łapnęłam szybko z półki, myślałam że to olejek, a w domu spostrzegłam, że to balsam. Zaczęłam stosować. Szybko okazało się, że jestem w ciąży i mogę ocenić również jego właściwe działanie. 


Balsam ma dość rzadką konsystencję, ale nie jest płynny. Może za bardzo przywykłam do masełek i ich zwartej formy. Ten balsam na na pewno formę balsamu :-) 
Oceniając działanie, stosując go w ciąży nie pojawił mi się żaden rozstęp, nie wiem jednak czy dopatrywać się w nim zasług, gdyż przytyłam bardzo mało, a i tendencji do rozstępów nie mam. Muszę jednak przyznać, że jestem rozczarowana nawilżeniem, a właściwie jego brakiem. Przy regularnym stosowaniu nie poradził sobie choćby ze skórą na nogach, która nadal była sucha. Zapach dość intensywny, pozostaje na skórze. Czy ładny, czy nie - kwestia gustu. Dla mnie do zniesienia.



I to co najbardziej mnie wkurzało: ciężko się rozsmarowuje. Na pewno nie będą z niego zadowolone osoby, które po kąpieli lubią wklepać balsam w lekko wilgotne ciało. Walka z białymi smugami trwa wiecznie. W wersji na suche ciało jest niewiele lepiej. Dla mnie jest przez to zdyskwalifikowany niestety. 

Dla mnie emulsja ta przegrywa ze swoim bratem - olejkiem, ale o tym w innej notce. A Wy? Znacie? Lubicie?



A oto co dołączyło do moich kosmetycznych zbiorów w dniu dzisiejszym. Spodziewajcie się recenzji :-)