Lubię takie niepozorne cuda :)
Zaczęło się od tego, że wyszła mi opryszczka, a ze względu na ciążę mam ograniczone możliwości walki z wirusami. Poprosiłam więc Męża o zakup Blistex Intensive Lip Relief Cream. Tam na opakowaniu napisane jest, że sprawdza się przy opryszczce. Wspomnianego w Rossmannie nie było, a pani wcisnęła Mężowi Blistex Medplus.
Przyniósł do domu i jeszcze zgarnął burę, bo kto to widział takie gówienko za 11 zł kupić, na dodatek nie na opryszczkę!
Zaczęłam jednak używać. Jak się okazało, tamten w tubce nie zawiera niczego, co faktycznie skutecznie pomagałoby w walce z opryszczką, a czego niemiałby sztyft. Parę dni wcześniej (jeszcze przed opryszczką) kupiłam matowe szminki, a te uwydatniają każdą niedoskonałość ust, suche skórki stają się zaraz widoczne. Nawilżałam inną pomadką, ale tamta kiepsko dawała sobie radę.
W sztyfcie Blistex zakochałam się. Już po 2 dniach używania problem suchych ust zniknął. Sztyft zawiera mentol, który przyjemnie chłodzi usta (nie każdemu musi to odpowiadać), ma słodkawy smak, mentolowy zapach, przyjemną konsystencję - sztyft jest twardy, ale tłusty. Nakłada się bez problemowo. Na ustach trzyma się nawet parę godzin! Regeneruje, odżywia i ładnie wygląda na ustach solo.
A w tajemnicy przyznam Wam się, że... uzależniłam się od niego :-) Lubię go czuć na ustach, uwielbiam efekt chłodzenia. Więc chwała Ci Mężu za jego zakup i chwała Ci Pani z Rossmanna za umiejętność wciskania towaru niechcianego zagubionemu mężczyźnie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz