Zastanawiałam się, czy umieszczać ocenę tego balsamu na blogu. Właściwie to był ostatni dzwonek dla niego, bo w opakowaniu została dosłownie odrobinka (wydobyta po rozcięciu opakowania). Balsam jest wielu osobom zapewne dobrze znany, jednak postanawiam wtrącić swoje trzy grosze. Jedyna okazja, gdyż więcej się na niego nie skuszę.
U mnie jeszcze w starej szacie graficznej, w już zdezelowanym opakowaniu ;-)
Aktualnie wygląda tak:
Zakupiłam go kiedyś właściwie przez przypadek. Łapnęłam szybko z półki, myślałam że to olejek, a w domu spostrzegłam, że to balsam. Zaczęłam stosować. Szybko okazało się, że jestem w ciąży i mogę ocenić również jego właściwe działanie.
Balsam ma dość rzadką konsystencję, ale nie jest płynny. Może za bardzo przywykłam do masełek i ich zwartej formy. Ten balsam na na pewno formę balsamu :-)
Oceniając działanie, stosując go w ciąży nie pojawił mi się żaden rozstęp, nie wiem jednak czy dopatrywać się w nim zasług, gdyż przytyłam bardzo mało, a i tendencji do rozstępów nie mam. Muszę jednak przyznać, że jestem rozczarowana nawilżeniem, a właściwie jego brakiem. Przy regularnym stosowaniu nie poradził sobie choćby ze skórą na nogach, która nadal była sucha. Zapach dość intensywny, pozostaje na skórze. Czy ładny, czy nie - kwestia gustu. Dla mnie do zniesienia.
I to co najbardziej mnie wkurzało: ciężko się rozsmarowuje. Na pewno nie będą z niego zadowolone osoby, które po kąpieli lubią wklepać balsam w lekko wilgotne ciało. Walka z białymi smugami trwa wiecznie. W wersji na suche ciało jest niewiele lepiej. Dla mnie jest przez to zdyskwalifikowany niestety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz